+48 668050670 info@tgenvironment.com

Polski rynek hydrosiewu

Hydrosiew w Polsce po 10 latach.

W mijającym dziesięcioleciu, polski rynek wypracował swój model hydrosiewu, znacznie odbiegający od standardów w Europie, nie wspominając o USA. W 2005 roku, wprowadzając nowoczesny hydrosiew na budowy drogowe i współtworząc pierwsze profesjonalne (po epoce osadów ściekowych) Specyfikacje Techniczne nie przypuszczaliśmy, że przez minione o tamtej chwili lata, podstawowym kryterium wyboru hydrosiewu przez generalnych wykonawców, będzie jego cena.

W świetle powyższego, reklamowanie korzyści płynących z zastosowania hydrosiewu jako medium przeciwerozyjnego, dobrodziejstw natryskowych mat przeciwerozyjnych – jako alternatywy lekkich geotekstyliów – rozmija się z rzeczywistymi potrzebami rynku. Firmy drogowe, mające w specyfikacji „hydrosiew”, szukają najtańszej alternatywy. W takiej sytuacji prawdziwy hydrosiew nie ma najmniejszego sensu.

Rzeczywistość rynkowa.

W 2009 roku, na łamach tej strony www, opisałem ofertę hydrosiewu jednej z (nieistniejących już) firm oferujących hydrosiew po cenach usługi znacznie zaniżonych w stosunku do kosztów materiałów specyfikowanych w dokumentacji. Przykładowa – poblikowana w sieci – kalkulacja hydrosiewu zawierała między innymi np. „…zagęstnik / pochodna metylocelulozy – 100 kg/ha, hydrożel – 100 kg/ha, itd…”  . Oburzony ignorancją ogłoszeniodawcy ówcześnie dałem temu  wyraz i … po 6 latach okazuje się, że się myliłem.

Przypominam: Pochodna metylocelulozy to CMC (karboksy-metylo-celuloza), czyli po prostu KLEJ DO TAPET. Ze względu na dobre właściwości klejące CMC stosowana jest przy produkcji papieru, farb emulsyjnych, ceramice, włókiennictwie, itp.. Zawiera w swoim składzie żywice sztuczne, wodorotlenek sodowy (żrącą substancję niebezpieczną), oraz chlorek sodu i glikolan sodu. Nie może być stosowana w agrotechnice.

Abstrahując od faktu, iż hydrożel dodany do hydrosiewnika w takiej ilości (normalna ilość to 12-15 kg/ha) spowodowałby zżelowanie zawartości zbiornika, to dziś używanie kleju do tapet albo innych pseudokomponentów niewiadomego pochodzenia, o niezbadanych właściwościach fizycznych w zakresie stosowania ich w hydrosiewie, jest jak najbardziej powszechne. Sytuacja, kiedy wykonawca hydrosiewu zwraca się z zapytaniem o komponenty, deklarując całościowy budżet na materiał 50 groszy/m2 (wliczając koszt nasion), jest smutnym standardem.

Kontrola poprawności hydrosiewu.

Brak edukacji u nadzoru budowlanego kontrolującego poprawność wykonanych róbót nie zmieniła się od kilkunastu lat. Ludzie mający za zadanie wymagać dobrej roboty  w imieniu inwestora (czyli nas, obywateli łożących podatki na nowe drogi) przyczyniają się to tego, że skarpy na nowych odcinkach dróg, węzły drogowe, przyczółki wiaduktów – widoczne części trawników – są niepokryte trawą (lub pokryte miejscowo) lub/i mają postępującą erozję, nawet świerzo po oddaniu do użytku. To w większości przypadków efekt źle wykonanej, taniej pracy. Z pewnością nie takiej, jaka była opisana w specyfikacji wykonania robót.

Konkluzja.

Dziś hydrosiew w większości oznacza „wytapetowany” teren, na których został zaaplikowany materiał siewny z niewielkim „dodatkiem” włókien celulozowych. One – tak naprawdę – niczemu nie służą. Jest ich za mało aby spełniły swoją rolę. Metyloceluloza, ani żaden inny komponent reklamowany w kraju jako klej / zagęstnik do hydrosiewu, nie chronią zasiewu przed erozją, nawet w części tak dobrze jak polimer. Jeśli jakiś producent czuje się urażony tym stwierdzeniem – droga do dochodzenia swoich racji jest otwarta.

Reasumując rozważanie o rynku hydrosiewu w Polsce, dochodzi się do konkluzji, że bardziej sensowny jest siew ręczny lub mechaniczny. Po co płacić za „hydrosiew”? Siew klasyczny będzie tańszy niż duża część realizowanych kontraktów na hydrosiew i w większości da lepszy efekt.